Narodziny Zenarchii

Kiedy jeszcze mieszkałem w Kalifornii, moją ambicją było wydawanie miesięcznika lub kwartalnika. Teraz wydawało mi się to zbyt akcydentalne. Większość moich znajomych wychodziło z podobnego założenia. W rezultacie wydawaliśmy małe biuletyny, stymulując się wzajemnie do dalszej pracy. Na początku lat siedemdziesiątych istniała cała masa takich jednoosobowych wydawnictw, których publikacje, mimo upływu czasu, wciąż się bronią.

Oto niektóre wpisy, które ukazały się w Zenarchii, począwszy od 19 sierpnia 1968 roku:

ZEN to Medytacja.
ARCHIA to Porządek Społeczny.
ZENARCHIA to Porządek Społeczny płynący z Medytacji.

[Zenarchia uznaje, że warunkiem koniecznym dla zniesienia państwa jest powszechne oświecenie. Dopiero wtedy państwo może przestać istnieć, a gdy dojdzie do jego upadku, nikt nie będzie tego żałował.]

„Pewien roszi po stwierdzeniu, że studiowanie zen jest równoznaczne z poznawaniem siebie, zagaił: ‘W Ameryce macie demokrację, co oznacza władzę ludu, sprawowaną przez ludzi dla ludzi. Mnie z kolei zależy na demokratyzacji Japonii. Nie można jej mieć, dopóki ludzie nie poznają siebie. Chińczycy twierdzili, że rząd nie jest do niczego konieczny. Uważam że mieli rację. Kiedy ludzie poznają siebie i urosną w siłę, nie będą potrzebować żadnego rządu. W przeciwnym razie są tylko tłumem, którym ktoś musi rządzić. Z kolei władcy, kiedy nie znają siebie, starają się wywierać presję na otaczających ich ludzi. To proste. Kiedy nie znasz siebie, interesujesz się życiem innych ludzi. Studiowanie zen jest zatem próbą mocnego stanięcia na własnych nogach” (z Matter of Zen Paula Wienpahla, New York University Press, 1964)

Kazanie na haju nr1: Dziura Dogena

[Dogen podążał szlachetną drogą buddów i patriarchów, nie chcąc mieć wiele wspólnego ze światem władców. Tak więc, gdy jeden z jego uczniów przyjął w podarunku dla jego Zendo ziemię od łaskawego Regenta, mistrz wyrzucił mnicha ze swego klasztoru.

Co więcej, Dogen nakazał, by w miejscu, gdzie zwykł medytować ów głupiec, wykopać dwumetrową dziurę.

Zenarchia to tylko nowa nazwa dla czegoś, co istniało od dawna – jest to zarówno nazwa zbękarconego zen, rozkwitającego w ostatnich dekadach niemal w każdym ogródku w USA, jak i również bezimiennego nurtu, płynącego meandrami po ledwie przetartych korytach klasycznego zen, tej niepokornej tradycji nie obawiającej się policzkować cesarza, odmawiającej przyjmowania zaszczytów, celującej koanami w biurokratów, powracającej do pierwotnych słów Laozi: „Kiedy świat przyznaje słuszność tao, bojowe rumaki pracują na roli. Kiedy świat ignoruje tao, na wspólnych łąkach wypasa się zaprzęgi bojowe”.

Tak czy inaczej, historia nie zna większego zenarchisty od Dogena Zenji, ponieważ to właśnie w tej wielkiej dziurze znajduje się pomnik wolności sięgający aż do najgłębszej czeluści pustki.

Sam Dogen wykazał się niebywałą tolerancją w świecie ludzi i buddów. Jego współczucie wobec głupiego mnicha nie znało gra nic, co wszak jest oznaką osoby oświeconej.] 4 września 1968 roku ukazała się kolejna ulotka, zawierająca „CYTATY Z PRZEWODNICZĄCEGO LAO”, obejmujące wypowiedzi Laozi:

„W księgach poświęconych strategii napisano: ‘Nigdy nie bądź zbyt skory do okazywania otwartej wrogości’ oraz ‘Nie poruszaj się pospiesznie centymetr do przodu, już raczej bądź gotowy w tył zadać kroku’. Innymi słowy, podczas wojny należy polegać na własnych umiejętnościach, a nie na sile.”

„Kiedy na polu boju spotykają się dwie dobrze wyszkolone armie, zawsze wygrywa ta, która żałuje, że doszło do walki.”

„Dobry dowódca zadaje cios decydujący, a następnie przerywa walkę. Nie boi się domagać należnego sobie szacunku. Zada cios, ale zabezpieczy się przed własną arogancją. Uderza z konieczności, a nie z żądzy zwycięstwa.”

„Oręż i zbroja to żadne błogosławieństwo. Prawdziwi mężczyźni nie tylko się ich brzydzą, ale traktują je jak klątwę i dlatego wolą na nich nie polegać.”