Kategorie
Kontrkultura Serwis

Pożegnanie Roberta Antona Wilsona

Rodzina i przyjaciele zmarłego 11 stycznia Roberta Antona Wilsona zapraszają 18 lutego do jego rodzinnej miejscowości Santa Cruz w USA, gdzie o godzinie 13 w Cocoanut Grove odbędzie się wielkie pożegnanie tego wybitnego twórcy i psychonauty. Jak przystało na Boba, upamiętniający go mem-oriał ma być świętem radości, podczas którego zostaną zaprezentowane filmy z jego udziałem, a uczestnicy wezmą udział w wielkiej celebracji latającej lazanii. Prochy Roberta Antona Wilsona, zgodnie z jego wolą, zostaną wrzucone do Pacyfiku.

Szczegółowe informacje na temat mem-oriału można uzyskać na stronie Impermanent Press

Międzynarodówka dyskordiańska zamierza 18 lutego zorganizować imprezy ku czci Boba również w innych krajach.

Kategorie
Serwis

Reakcje na śmierć R.A. Wilsona

raw3.jpg

Minął tydzień od dnia śmierci Roberta Antona Wilsona. Świat nadal jest w wielkim ruchu. Internetowa społeczność doceniła wkład, jaki Wilson wniósł w kreowanie alternatywnych tuneli rzeczywistości. Nauką różnorodności jest już sama lektura rozlicznych pojawiających się w sieci i poza nią nekrologów.

I tak na przykład Paul Krassner pożegnał Wilsona jako „wybitnego futurystę i ikonę kontrkultury”, począwszy od 1959 roku autora licznych felietonów w prowadzonym przez Krassnera czasopiśmie satyrycznym The Realist. Pierwszy zamieszczony w tym piśmie felieton Wilsona nosił tytuł „Semantyka Boga”. Wilson namawiał w nim osoby wierzące, by zastanowiły się nad tym, czy Bóg ma penisa i do zaprzestania mówienia o „nim” jako o facecie, jeśli nie są w stanie wyobrazić „go” sobie z przyrodzeniem.

Dla członków Guns&Dope Party Wilson był nie tylko ojcem chrzestnym i pisarzem kultowym, ale i jedynym myślicielem politycznym, który „jeśli już robił z siebie głupa… to całkiem celowo”. Wilson sformułował dla tej awangardowej grupy politycznej cztery podstawowe postulaty:
„1. Opowiadamy się za prawem do posiadania broni dla tych, którzy jej pragną i równym prawem do nie posiadania broni dla tych, którzy jej nie pragną (pacyfistów, kwakrów itp.),

2. Opowiadamy się za prawem do posiadania marihuany dla tych, którzy jej pragną i równym prawem do nie posiadania marihuany dla tych, którzy jej nie pragną (np. wyznawców „nauki chrześcijańskiej”),
3. Opowiadamy się za końcem caratu i powrotem do demokracji konstytucyjnej;
4. Opowiadamy się za równouprawnieniem strusi.”

Thelemicki serwis informacyjny Lashtal.com pożegnał Wilsona jako wielkiego thelemitę, życząc mu (a jakże) „spełnienia swej prawdziwej Woli”.

Z kolei libertariański Reason Magazine docenił przede wszystkim wkład Wilsona w pop-kulturę, podkreślając jego anarchistyczno-prześmiewczą strategię w dekonstruowaniu zastanych porządków rzeczywistości.

Na śmierć Wilsona zareagowali też polscy internauci. Conradino Beb pożegnał Boba w inauguracyjnej notce swego nowego bloga. O Wilsonie przypomnieli sobie nawet polscy anarchiści, dostrzegając w jego osobie „100% agnostyka”. Nie zabrakło notek na Gildii Tajemnic i forum Satan.pl. I tylko strapiony czytelnik Hyperreala zachodził w głowę, jak ma się Wilson do zagadnienia odmiennych stanów świadomości i narkotyków.

Kategorie
Serwis

R U Sirius o Robercie Antonie Wilsonie

RAW.jpg

Jak to ktoś ładnie ujął, na wieść o śmierci Roberta Antona Wilsona przez sieć przeszedł skurcz. Nic dziwnego, w końcu to Wilson już w latach 80. ubiegłego wieku pisał o sieci jako narzędziu pozytywnego sprzężenia zwrotnego, które na pożytek własnej narracji nazywał „spiskiem iluminackim”. Jeden z wyjątkowo aktywnych uczestników tego spisku, R U Sirius, tak napisał o śmierci Wilsona w magazynie internetowym 10 Zen Monkeys:

„Robert Anton Wilson miał niezły ubaw podczas swej pierwszej śmierci. Tak wielki, że chciał ją ponownie przeżyć. Pisał o niej w III tomie Kosmicznego spustu, który ukazał się w 1995 roku:

‚Jak podały wiarygodne źródła, umarłem 22 lutego 1994 roku – w rocznicę urodzin George’a Washingtona. W owej chwili nie czułem niczego niezwykłego. Całkiem beztrosko zasiadłem do maszyny, by dalej pracować nad powieścią Bride of Illuminatus. Jednak w porze lunchu, gdy odsłuchałem swą sekretarkę, osaczyły mnie telefony od Tima Learyego i innych przyjaciół, zasmuconych moją śmiercią i składających mojej rodzinie kondolencje. Pomyślałem, co u diabła!, i połączyłem się z internetem, gdzie wnet znalazłem swój własny nekrolog umieszczony na stronie Los Angeles Timesa: Wczoraj zmarł w swoim domu znany pisarz SF, Robert Anton Wilson. Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej zawał. Pan Wilson miał 63 lat. Ciało zmarłego znalazła żona, Arlen. Wilson był autorem licznych książek, słynął z libertarianizmu, zamiłowania do technologii i absurdalnego poczucia humoru. Zostawił po sobie żonę i dwójkę dzieci.’

Wszystko wskazuje na to, że tym razem Wilson naprawdę opuścił swoją cielesną powłokę 11 stycznia o godzinie 4:50 (maniacy numerologii mogą coś wywęszyć w tych liczbach! hej, sam znalazłem „piątkę”).

Bob Wilson był prawdziwą skarbnicą niezwykłych pomysłów. Jego książki z trylogii Illuminatus!, Kosmiczny spust i Coincidance wypleniły ze mnie resztki dogmatyzmu. Pokazały mi świat pełen niesamowitych możliwości – przepastnych jak podróże kosmiczne i ukrytych w niewidzialnym świecie fizyki kwantowej. Wilson jak nikt inny potrafił ciąć ostrzem intelektu ludzi nadużywających bogactw i stanowisk. Posiadał też niezwykły talent do snucia opowieści, co widać nie tylko po stylu jego książek, ale i mnogości cytatów z Jamesa Joyce’a czy Ezry Pounda… obrazujących stopień zaawansowania ewolucyjnego ich autorów.

Rozpierała mnie duma, że jestem znajomym Roberta Antona Wilsona, czym wplątywałem się w masę niezręcznych sytuacji. Pewnego razu wysłałem mu czek za artykuł do pisma Mondo 2000, który nigdy do niego nie dotarł. Kiedy indziej na jakimś spotkaniu publicznym upadłem na kolana, całując jego „papieski” pierścień. (Wydawało mi się to wówczas całkiem zabawne.) Przede wszystkim jednak byłem wiernym słuchaczem jego tyrad o prawach Irlandczyków czy o Orsonie Wellesie. Kiedy z upływem czasu, stan zdrowia Wilsona znacznie się pogorszył w związku z męczącym go syndromem post polio, czytałem jego krótkie,zabawne e-maile, ze zwięzłym przesłaniem: „Hej, jeszcze nie umarłem”. Nie pamiętam, aby w którymkolwiek z nich Wilson użalał się nad sobą.

Pod koniec swego życia Wilson popadł w poważne tarapaty finansowe w związku z wysokimi kosztami leczenia. Rozeszła się o tym wieść w internetowej społeczności, która w ciągu zaledwie kilku dni uzbierała dla Boba 68 tysięcy dolarów. Pomogło mu to umrzeć w godnych warunkach, na jakie sobie z pewnością zasłużył. Słowa uznania należą się w tym kontekście dla ludzi z magazynu Boing Boing oraz Douglasa Rushkoffa, a także setek dobroczyńców.

Robert Anton Wilson uczył nas, że świat kieruje się regułą ‚być może’. Kto wie, być może więc istnieją jakieś zaświaty , a świadomość Boba krąży wokół nas wszystkich, którzy kiedyś pokochali jego słowa. Jeśli tak, nie wątpię, że Bob bardzo by się ucieszył, gdybyście teraz, dla uczczenia jego śmierci, zrobili coś pięknego, obrazoburczego i szalonego!”

Kategorie
Kontrkultura Serwis

Robert Anton Wilson nie żyje! O nie, to nie żyje tylko jego powłoka!

180px-Rantonw.jpg

11 stycznia o godz. 4.50 czasu amerykańskiego zmarł Robert Anton Wilson, jeden z najwybitniejszych umysłów XX i XXIII wieku, jeden z najdowcipniejszych i najbystrzejszych interpretatorów rzeczywistości, papież dyskordianizmu, trickster, dobry duch niepokornych podróżników penetrujących różne wymiary świata!

Umarł Bob! Niech żyje Bob!

Bez Roberta Antona Wilsona nie byłoby Okultury. Czujemy się spadkobiercami jego dziedzictwa i obiecujemy, że dług kiedyś zaciągnięty będziemy spłacać, ile tylko starczy nam mocy.

Kategorie
Serwis

Blog Roberta Antona Wilsona

Robert Anton Wilson, autor Kosmicznego spustu i Powstającego Prometeusza, mimo paraliżu rozpoczął prowadzenie własnego bloga, gdzie, jak zwykle, nie odstępuje go poczucie humoru.

A skoro już mowa o naszym ulubionym autorze, jest nam niezwykle miło poinformować, że w przyszłym roku wydamy jego Psychologię kwantową.

Kategorie
Serwis

R.U.Sirius Show – rozmowa o Robercie Antonie Wilsonie

W najnowszym odcinku naszego ulubionego podcastu R.U. Sirius rozmawia o Robercie Antonie Wilsonie z Lancem Buscherem, twórcą Maybe Logic Academy i Erikiem Wagnerem, autorem książki An Insider’s Guide to Robert Anton Wilson.

Buscher przedstawia swój najnowszy projekt – trylogię Illuminatus! w formie książki dźwiękowej. Natomiast Wagner śledzi ewolucję twórczości Wilsona, opowiadając o wielkich twórcach, którzy wyryli piętno na jego myśli: Joycie, Poundzie, Korzybskim, Lovecrafcie i Learym.

Kategorie
Ogłoszenia

Magiczne działanie na rzecz Roberta Antona Wilsona

Popularne powiedzenie Marshala McLuhana głosi, że „medium jest przekazem”. McLuhan zapomniał jednak dodać, że kiedy dane medium ma charakter mesmeryczny i immediatystyczny, jak to bywa w przypadku internetu, ów przekaz nabiera cech magicznych.

wilson

Mógł się o tym przekonać nasz ulubiony współczesny pisarz, iluminata i filozof Robert Anton Wilson, od kilku lat cierpiący na powikłania związane z przebytym w dzieciństwie polio. Ten urodzony optymista, na którego psychofuturystycznych książkach zdążyły się wychować co najmniej trzy pokolenia, od lipca nie rusza się z łóżka, unieruchomiony na skutek paraliżu.
Problemy zdrowotne RAWa w poważnym stopniu nadszarpnęły jego finansami, w związku z czym na początku października pojawiła się groźba, że zostanie on pozbawiony fachowej (a więc kosztownej) opieki lekarskiej i będzie zmuszony wyprowadzić się ze swego domu.
Ale groźba ta zmobilizowała jego przyjaciół, czytelników oraz fanów, którzy pod wpływem apelu wystosowanego na blogu Douglasa Rushkoffa oraz stronie magazynu boing! boing! zdołali zgromadzić między 2 a 10 października 80 tysięcy dolarów, dając tym samym przykład niezwykle skutecznej operacji magicznej. Dzięki tej sumie Robert Anton Wilson będzie mógł przez pół roku cieszyć się wykwalifikowaną opieką medyczną. Niebagatelne jest również znaczenie pozafinansowych skutków tej pieniężnej inwokacji, o czym świadczy poniższy list napisany przez Boba:

„Drodzy Przyjaciele!
Rety! Cóż mogę powiedzieć?! Jestem oniemiały, osłupiały, zdumiony rozmiarem okazanej mi, w ciągu ostatnich kilku dni, dobroczynności i współczucia. Pozwolę tu sobie skorzystać ze słów Jacka Benny’ego: ‚Nie zasłużyłem sobie na to, ale mam sparaliżowane nogi i na to również nie zasługuję’. Benny’ego wszyscy kochali, ponieważ miał dobre serce i poczucie humoru. Trudno mi uwierzyć w to, że jestem tak samo kochany.
I nie wiem, czym sobie na to zasłużyłem? Kimkolwiek jesteście, gdziekolwiek jesteście, przyjmijcie wyrazy mojej głębokiej miłości. Dzięki Wam widzę, że na świecie wciąż istnieje wiele pięknej dobroci na przekór George’owi W. Bushowi i jego bandzie.
Bądźcie błogosławieni!”

Robert Anton Wilson