W marcowym numerze „Nowej Fantastyki” ukazała się recenzja Pseudonomiconu Phila Hine’a. Jej autor, Paweł Matuszek, pisze między innymi:
„Kiedy w latach osiemdziesiątych XX wieku w odpowiedzi na skostnienie i mistyczne zadęcie magii ceremonialnej gwałtownie rozwinęła się awangardowa magia chaosu stawiająca na indywidualne kształtowanie własnej duchowości, jej admiratorzy błyskawicznie sięgnęli po dzieła Lovecrafta. Stało się tak, ponieważ dziedzictwo A. Crowleya, A.O. Spare’a i C.G. Junga pozwoliło na zupełnie nową interpretację mitów o Wielkich Przedwiecznych. Żeby się z nią zapoznać, wystarczy sięgnąć po Pseudonomicon Phila Hine’a, jednego z najbardziej utalentowanych przedstawicieli wspólczesnej magii chaosu.
Nie owijając spraw w metafizyczny bełkot, Hine rzeczowo i dowcipnie tłumaczy, jakie pożytki płyną z bliskiej znajomości z Wielkimi Przedwiecznymi. Magia chaosu zakłada, że na postrzeganą rzeczywistość oraz własne doświadczenia można narzucić dowolną siatkę znaków i tylko nasze wewnętrzne poczucie słuszności może ocenić ich osobistą przydatność. W tym ujęciu Przedwieczni to literacka, ale nad wyraz uniwersalna werbalizacja pierwotnych aspektów ludzkiego umysłu, które kryją się w głębinach nieświadomości, posiadają płynną, nieuchwytną naturę i w żaden sposób nie dają się ucywilizować. Hine objaśnia, jak można się z nimi (czyli stanami psychicznej aberracji) skontaktować, ale ostrzega, że nie jest to przyjemne. A wszystkim, którym się wydaje, że cała ta teoria to daleko idąca nadinterpretacja prozy Samotnika, proponuję, żeby uważnie przeczytali pierwsze zdanie z Zewu Cthulhu.
Dla jednych Pseudonomicon będzie rasowym kuriozum, dla innych niezwykle pożyteczną książką.”