Kategorie
Muzyka Okultura Patronat medialny Serwis

Płyta „From Earth to Sirius”

Wydana przez Zoharum Records kompilacja „From Earth to Sirius”, dedykowana R. A. Wilsonowi – jednemu z największych naukowych filozofów przełomu wieku – mądremu, przenikliwemu, pełnemu poczucia humoru i optymizmu człowiekowi, to próba reinterpretacji mitu znanego człowiekowi od tysiącleci.
Każdy z występujących na kompilacji projektów prezentuje nieco inny charakter i styl muzyczny, a jednocześnie przedstawia inny aspekt kosmicznej tematyki, jej silnego związku z cyklem ziemskim i życiem człowieka.
Muzyka zawarta na albumie oscyluje od psychotycznego drone, dark ambientu, po tribal i downtempo. Niektóre z projektów podchodzą do tematu w sposób właściwy muzyce rytualnej, inne realizują się poprzez kosmiczne dźwięki i brzmienie głębokiej mrocznej przestrzeni. Nie brakuje również elementów humorystycznych, znamiennych dla R.A. Wilona. Szeroki wachlarz stylistyczno-tematyczny ukazuje jedynie słuchaczowi, jak szerokim i wielowarstwowym pojęciem jest kosmos, jego znaczenie i jaki wpływ ma on na ludzkie życie.

Na płycie znajdują się utwory: Ah Cama-Sotz, Apocalyptic Visions, Atomine Elektrine, Christblood, Different State, Electric Uranus, Emme Ya, Expo ’70, Hybryds, Kallee, Kia Karma, Nordvargr, Ouroboros, Rapoon, S.E.T.I, TherionTrismegistos, Unknown Caller, X-naVI:et, Zenial.
A całość opatrzył tekstem Dariusz Misiuna.

Kategorie
Okultura Serwis Wystawy

14 Biennale Sztuki Mediów WRO 2011 – Alternative Now

W dniach od 10 do 15 maja gorąco zachęcamy do udziału we wrocławskim biennale sztuki mediów WRO 2011, należącym do największych i najważniejszych festiwali sztuk audiowizualnych w Europie. W tegorocznej edycji będzie można zobaczyć performanse tak wybitnych artystów jak Stellarc i Istvan Kantor, zapoznać się z hiszpańskim i japońskim kinem eksperymentalnym oraz posłuchać wykładów najwybitniejszych przedstawicieli sztuk mediów.

Jest nam niezmiernie miło, że spośród 2500 dzieł zgłoszonych do prezentacji na WRO 2011, w wybranej przez jury setce znalazł się film UL, w reżyserii Joanny John, z muzyką i montażem Wojtka Benicewicza. Naszych redaktorów wspierał w tym akcie twórczym przyjaciel redakcji, Jan Przyłuski (zdjęcia). Film będzie pokazywany w dniach od 10 do 15 maja we wrocławskiej Galerii EMDES przy ul. Bolesława Chrobrego 24.

Całość programu znajdziecie na stronie festiwalu.

Kategorie
Książki Okultury Okultura Serwis Uncategorized

Nasza nowa książka! „Eliksir Hofmanna: LSD i Nowe Eleuzis”

Z dziką rozkoszą informujemy Was o ukazaniu się naszej kolejnej książki, ELIKSIRU HOFMANNA, czyli zbioru tekstów autorstwa Alberta Hofmanna, „ojca” LSD, wybitnego badacza substancji psychodelicznych, który jeszcze przed swoją śmiercią w wieku 102 lat błyszczał intelektem i był uznawany za jednego z geniuszy XX wieku. Zgromadzone w niniejszym tomie teksty przedstawiają dorobek filozoficzny tego myśliciela oraz smakowite opowieści na temat odkrycia LSD. Towarzyszy im szereg esejów luminarzy nauki psychodelicznej (m.in. Hustona Smitha, Jonathana Otta, Stanislava Grofa i Ralpha Metznera) poświęconych Hofmannowi.

UWAGA! Pierwszych 100 czytelników, którzy zamówią tę książkę, otrzyma ją w cenie promocyjnej.
Więcej informacji o samej książce i możliwości jej zakupu znajdziecie tutaj.

Życzymy inspirującej lektury!
Zgodnie z obietnicą, wraz z tą nową, wyśmienitą książką rusza nasz nowy sklep, umożliwiający znacznie lepszy sposób obsługi klienta. Mamy nadzieję, że spodoba się Wam tam zmiana, dzięki której będziemy mogli premiować większe zamówienia, a w przyszłości udzielać dodatkowych rabatów naszym stalły czytelnikom.

pozdrawiamy i czekamy na opinie

Wojtek Benicewicz, Joanna John, Dariusz Misiuna

Kategorie
Koncerty Muzyka Okultura Recenzje Serwis

O CocArcie słów kilka – relacja Krzysztofa Mirowskiego i Piotra Mirskiego.

Na III edycję CocArt Music Festival czekaliśmy dwa lata. Rok temu do festiwalu nie dopuściła dyrekcja CSW na spółkę z żałobą narodową po katastrofie smoleńskiej.
Dwóch Rafałów, Iwański i Kołacki, z toruńskiego ansamblu Hati ciągną wózek dalej i robią to w sposób więcej niż profesjonalny. Udowodnili to już na wstępie niebanalną konferansjerką.

Na pierwszy ogień poszedł nowojorski PAS. To kwartet prezentujący nad wyraz interesujący etno hałas przy użyciu m.in. tak. typowego dla poszukującej elektroniki thereminu jak i nieco mniej typowego kołowrotka wędkarskiego. Warto podkreślić niepoślednią dyscyplinę muzyków, gdyż całość brzmiała zaskakująco spójnie zarówno w układzie czteroosobowym jak i po dołączeniu Hati z miniaturowym zestawem idiofonów. Muzykę dopełniły interesujące wizualizacje, w drugiej części występu generowane na analogowym sprzęcie przez Raymonda Salvatore Harmona.

Jako drugi pojawił się Dave Phillips – weteran szwajcarskiej sceny grindcore, który jak wielu ekstremistów gitarowego hałasu lat osiemdziesiątych, z czasem zaadaptował na potrzeby swojej twórczości elektroniczne zabawki. Ascetyczny występ zagrany bez wizuali, bez świateł, jeśli nie liczyć lampek ewakuacyjnych w garażu toruńskiego CSW, był w całości poskładany jazgotu zamplifikowanych do granic tolerancji słuchu, dźwięków wytworzonych przez różne gatunki owadów – nad wyraz mocny set i mimo skromnej formuły naprawdę interesujący.
Niestety nie obyło się bez zgrzytu – w środku występu jeden z widzów dość głośno i nieprzyjemnie wyrażał się o muzycznych koncepcjach Phillipsa. Jak się później okazało tym człowiekiem był lokalny luminarz kulturalny, Marek Żydowicz – znany szerzej jako szef festiwalu Camerimage i co warte podkreślenia, jeden z twórców toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej. Rozumiem, że muzyka szczególnie tak mało przystępna dla Żydowicza jak produkcje Phillipsa, może budzić emocje, ale na litość boską, osobie o takich horyzontach nie wypada zachowywać się jak nawalonemu studentowi na juwenaliach.
Wróćmy jednak do warstwy dźwiękowej.

Kategorie
Okultura Serwis

Rozmowa z Dariuszem Misiuną na łamach pisma VICE

Zanim minie nam „jet lag” i zamieścimy naszą fotorelację z Podróży na Wschód, z której właśnie wróciliśmy (przynajmniej ciałem), zapraszamy do lektury wywiadu, jaki Dariusz Misiuna udzielił czasopismu VICE:

„Okultura to najbardziej bezkompromisowe wydawnictwo w naszym pięknym kraju , a pozycje jakie ukazują się pod ich szyldem spędzają sen z powiek wszystkim domorosłym piewcom moralności. Narkotyki, seks, okultyzm, a także nowe wydawnictwo Okultury Ayahuasca: Święte Pnącze Duchów, były głównymi tematami naszej pogawędki.

Vice: Pięknie. Nie dosć, że w niektórych kręgach Wasze wydawnictwo kojarzone było głównie z czcicielami wszelkiej maści diabłów, wolnomyślicielami i innymi zatraceńcami, a tu nagle wydajecie kolejną książkę, traktującą tym razem o jednej z najmocniejszych substancji psychodelicznych na świecie. Nie boisz się, że jak tylko naszych polityków zmęczy temat Smoleńska i przestaną chwytać się za łby, to wezmą się za Okulturę? Tematyka Waszych publikacji nierzadko należała do kontrowersyjnych.

Darek Misiuna: Niczego się nie boję. Co najwyżej, siebie samego (śmiech) Ale to prawda, w przeszłości utożsamiano nas z matecznikiem polskiego satanizmu, z racji tego, że wydawaliśmy książki najsłynniejszego, dwudziestowiecznego okultysty, Aleistera Crowleya, oraz Antona Szandora LaVeya. Lokalna depozytura watykańskiego integryzmu, “Fronda”, regularnie umieszczała nasze dzieła na publikowanym przez siebie “indeksie ksiąg zakazanych”, dzięki czemu rosła ich sprzedaż wśród teologów. Potem, gdy zaczęliśmy wydawać książki o tematyce psychodelicznej, “Fronda” przestała się nas czepiać. Może dlatego, że ich wizja świata jest jak ze złego tripu. A nie jest tajemnicą, że wielu czołowych przedstawicieli “wojującego katolicyzmu” w przeszłości zażywało LSD, grzyby i bieluń dziędzierzawę. Myślę, że ten ostatni mógł ich sprowadzić na złą drogę, gdzie jedyną przyjemność czerpie się z ograniczania wolności drugiego człowieka.

Vice: Nie jest to jednak Wasza pierwsza – ani ostatnia – wydawnicza podróż w te rejony. Psychodeliki to dość ciężki temat w naszym pięknym kraju, żeby wspomnieć tylko ostatnią wojnę z tzw. dopalaczami. W Polsce narkotyki kojarzą się bardzo jednoznacznie, skąd zatem pomysł na wydawanie dzieł światowych guru psychodelików, w postaci McKenny chociażby?

Darek Misiuna: Lubimy wydawać dzieła, które inni wydawcy odpuszczają sobie z racji swoiście pojmowanej “politycznej poprawności”. Zwykle, gdy mówi się o “politycznej poprawności”, ma się na myśli język pozbawiony uprzedzeń wobec mniejszości. Jednak w polskich realiach “polityczna poprawność” to tabu narzucone na swobodne, pozbawione sensacji mówienie o seksie, śmierci, psychodelikach i duchowości, czyli o tym wszystkim, co zbliża nas do transcendencji. U nas symbolem transcendencji jest Jan Paweł II, człowiek, który zakazywał chrześcijanom w Afryce używania prezerwatyw, przyczyniając się wydatnie do rozprzestrzenienia epidemii AIDS na tym kontynencie. Natomiast wszelkie próby indywidualnego, samodzielnego podejmowania kontaktu z transcendencją są piętnowane lub ośmieszane.

Vice: Co, Twoim zdaniem, są w stanie zaoferować psychodeliki człowiekowi XXI wieku?

Darek Misiuna: To samo, co naszym praprzodkom, Sofoklesowi, Markowi Aureliuszowi, Hieronimowi Boschowi, czy Thomasowi Jeffersonowi. Pozwalają wyjść poza siebie i przyjrzeć się sobie z całkowicie innej perspektywy. Ponadto, jak dowiódł w swych badaniach klinicznych dr Stanislav Grof, w poważnej mierze likwidują lęk przed śmiercią, stanowiący chyba największą bolączkę czasów współczesnych. Nie dysponujemy obecnie żdnymi innymi metodami obłaskawiania tego lęku. Doświadczenie psychodeliczne konfrontuje nas ze stanem nie-istnienia lub przynajmniej rozpuszcza nieco nasze przywiązanie do własnej tożsamości. A im mniej przywiązujemy się do sztywnej wizji samego siebie, tym mniej boimy się śmierci. Grof przetestował LSD na kilku tysiącach pacjentów śmiertelnie chorych na raka i uzyskał fantastyczne rezultaty. Większość z nich przestała bać się śmierci, a niektórzy zyskali siłę do ponownej walki o życie. Temu zagadnieniu jest poświęcona jedna z najważniejszych wydanych przez nas książek, NAJDALSZA PODRÓŻ Stanislava Grofa. Psychodeliki pomagają też naukowcom i artystom. W swojej książce CYBERIA Douglas Rushkoff opisuje świat pierwszych twórców internetu i rzeczywistości wirtualnej. Pokazuje, że te nowoczesne technologie komunikacyjne zrodziły się z wizji halucynogennych hippisów z Doliny Krzemowej. Wielu z nich nadal posiłkuje się substancjami psychodelicznymi dla poszukiwania nowych rozwiązań technologicznych. Zwyczajnie, jeśli wie się, czego się szuka, przy pomocy psychodelików można to dojrzeć lepiej.

Vice: Istnieją dosyć ciekawe naukowe teorie, że to dzięki psychodelikom właśnie człowiek zawdzięcza dynamiczny rozwój w pewnym momencie swej ewolucji – a idąc tym tropem rozwój języka, myślenia abstrakcyjnego, kultury itd. Jakie jest Twoje zdanie na temat podobnych rewelacji?

Darek Misiuna: To jest teoria Terence’a McKenny, autora POKARMU BOGÓW, ale także prof. Andrzeja Wiercińskiego, jednego z najwybitniejszych polskich antropologów. Wydaje mi się bardzo sensowna. Homo sapiens zawdzięcza swój skokowy rozwój ewolucyjny przeciwstawnemu kciukowi, ale także, a może przede wszystkim, wyobraźni. Bez wyobraźni i myślenia abstrakcyjnego w ogóle nie jest możliwy rozwój ewolucyjny, ponieważ wymaga on dosłownie “wychodzenia poza siebie”, czyli tego, co w grece nazywano ex-stasis. McKenna dowiódł, że skokowy rozwój ewolucyjny ludzkości miał miejsce wtedy, gdy małpoludy wprowadziły do swej diety grzyby psylocybinowe. Teoria ta posiadała swoją konkurentkę w postaci elaboratu słynnego mykologa, R. Gordona Wassona, który uważał, że tym cudownym specyfikiem, który przyspieszył ewolucję ludzkości, był muchomor czerwony. Jakkolwiek wyglądałaby prawda, raczej trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek mógł stworzyć sztukę i religię przy trzeźwym umyśle.

Vice: Jak w ogóle oceniasz serwisy internetowe typu Hyperreal?

Darek Misiuna: Stanowią one naturalną odpowiedź na poważne braki w dystrybucji wiedzy za pośrednictwem mainstreamowych mediów. Większość popularnych stacji telewizyjnych, radiowych, czy czasopism powtarza tylko wcześniej zasłyszane informacje. Dziennikarze nie są zainteresowani myśleniem samodzielnym. Świat mediów żyje z reklam, dlatego karmi się emocjami. Rzetelna wiedza bywa nudna. Kiepsko się sprzedaje. Wymaga też więcej wysiłku. Łatwiej więc zaspokajać się oczywistościami. Stąd w mediach rzadko kiedy można uświadczyć informacji na temat psychodelików, która by nie była pisana pod tezę mówiącą o ich szkodliwych skutkach. Na tym tle Hyperreal jawi się jako skarbnica wiedzy, choćby dlatego, że zawiera wiele danych pochodzących z doświadczeń osób, które miały styczność z różnymi substancjami psychodelicznymi. Niestety, tak jak to bywa w sieci, najgłośniejsi zwykle mają najmniej do powiedzenia. Stąd trzeba sporo się naszukać, by w tym szumie medialnym wyłuskać coś ciekawego.

Vice: Wracając jednak do Waszych wydawnictw książkowych – Ayahuasca: Święte Pnącze Duchów to początek ciekawego cyklu. Mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat?

Darek Misiuna: To pierwsza książka, która ukazała się w serii “Scientia Psychedelica”. Zamierzamy wydawać w niej najlepsze dzieła poświęcone roślinom i substancjom wywołującym wizje. I kiedy mówię “najlepsze”, rzeczywiście mam na myśli najlepsze, tłumaczone z obcych języków publikacje na ten temat, a nie jakieś drugo- czy trzeciorzędne dzieła. Znajdą się wśród nich monografie naukowe, przyglądające się poszczególnym roślinom od strony antropologicznej, chemicznej i psychologicznej. Takie pełne kompendia na dany temat, dzięki którym czytelnik spragniony dowiedzieć się czegoś więcej o grzybach psylocybinowych, pejotlu, ibodze, szałwii wieszczej czy ayahuasce, będzie mógł wyrobić sobie własne zdanie po lekturze obiektywnej, ale soczystej prezentacji na ten temat. W ten sposób wypełnimy poważną lukę w wiedzy o psychodelikach. Odbierzemy broń z rąk politykom, którzy wolą mamić i straszyć, zamiast odwoływać się do rzetelnej wiedzy. W najbliższych planach mamy zamiar wydać antologię pod redakcją Ralpha Metznera TEONANACATL: ŚWIĘTE GRZYBY oraz zbiór tekstów wynalazcy LSD, Alberta Hofmanna, pod tytułem ELIKSIR HOFMANNA. Nie omieszkamy też wydać najważniejszej książki w dziejach kultury psychodelicznej, czyli DOŚWIADCZENIA PSYCHODELICZNEGO Timothy’ego Leary’ego, Ralpha Metznera i Richarda Alperta.

Vice: Nie kusiło Was nigdy, by wydać jakiś ciekawy album “artystów psychodelicznych” – by nie szukać daleko od ostatniej Waszej książki – Pablo Amaringo chociażby?

Darek Misiuna: O tak, jak najbardziej. Dwa lata temu wydaliśmy album CHAOSMOS.PL, złożony w dużej mierze z prac artystów na wskroś psychodelicznych, na przykład Andrzeja Urbanowicza, czy Karola “Suki” Kazimierskiego. To ciekawy zbiór osobistych wizji, pełen światów zrodzonych z halucynacji i medytacji. Mamy też w planach obficie ilustrowaną antologię TRANSWIZJE, w której znajdą się prace tytanów psychodelii, takich jak Alex Grey i Paul Laffoley, oraz rozmowy z najwybitniejszymi badaczami odmiennych stanów świadomości, m.in. ze Stanislavem Grofem i Ralphem Metznerem.

Vice: Słyszałem, że wybierasz się wkrótce w podróż do Nepalu. To światowa stolica haszyszu. Jakiś komentarz? (śmiech)

Darek Misiuna: Wyślę ci pocztówkę (śmiech) Osobiście, byłbym zdania, że światową stolicą haszyszu jest marokańskie miasteczko Szefszawan, gdzie świeżo przybyłym podróżnym podaje się haszysz gratis w herbacie miętowej. Nepal raczej słynie z eksportu innej potężnej technologii wywoływania odmiennych stanów świadomości, medytacji tantrycznej. To sztuka przemiany wewnętrznej, odlot, dzięki któremu możesz dostać się w odległe miejsce, gdzie wreszcie znajdujesz siebie takiego, jakim wcześniej się nie znałeś.”

Rozmawiał: Piotr Kościanowski

Kategorie
Książki Patronat medialny Serwis

„DMT. Molekuła duszy”

Z prawdziwą przyjemnością ogłaszamy pojawienie się w katalogu zaprzyjaźnionego wydawnictwa ILLUMINATIO książki Ricka Strassmana „DMT. Molekuła duszy”. To kolejna obowiązkowa pozycja w bibliotece współczesnych psychonautów i poszukiwaczy ukrytych wymiarów umysłu.

Dr Rick Strassman przeprowadził badania kliniczne na Uniwersytecie Nowego Meksyku, podczas których 60 ochotników otrzymało DMT – jeden z najpotężniejszych znanych nam psychodelików. „DMT. Molekuła duszy” jest niezwykle szczegółowym opisem owych sesji.

Więcej na www.czarymary.pl

Okultura obięła patronatem tę książkę.

Kategorie
Okultura Recenzje Serwis Uncategorized

Recenzja NAJDALSZEJ PODRÓŻY w Gildii

„W Polsce nie rozmawia się o śmierci. Owszem, media uwielbiają ten temat, ale język i sposób, w jaki o tym mówią, ma charakter raczej sensacyjny. Straszą i oskarżają, sięgają po silne emocje, ale pozostawiają ludzi bez głębszej refleksji. O ile śmierć może być jeszcze atrakcyjna (począwszy od książkowych czy filmowych “wyciskaczy łez”, przez wampiryczną modę, aż po sukcesy licznych sekt), to samo umieranie ciągle pozostaje na uboczu, a może nawet jest tematem tabu, tym bardziej teraz, kiedy młodość jest dyktatorem społecznych pragnień. Umieranie jest bowiem brzydkie, często pozbawione godności, a także zbyt złożone emocjonalnie. Dotyka nie tylko osoby, które umierają, ale wszystkich, którzy są blisko niej – od rodziny, przyjaciół, po lekarzy, pielęgniarki, aż po przypadkowe, obce osoby. Co jakiś czas pojawiają się publiczne dyskusje na te tematy, które nie zamykają się w politycznych czy też tabloidowych hasłach, niekiedy zbyt dużo tam coelhowskiej, pustej wrażliwości, którą cechuje przekonanie, że można całą tę problematykę zamknąć w jednym zdaniu.

Dlatego też wydanie Najdalszej podróży, książki o śmierci i umieraniu, której autorem jest czeski naukowiec Stanislav Grof powinno stać się ważnym wydarzeniem (tak, nie bójmy się takiego określenia).”

– pisze Beata Bartecka w recenzji Najdalszej podróży, która ukazała się w serwisie internetowym Gildii. Więcej przeczytacie tutaj.

Kategorie
Okultura Serwis Uncategorized

Okultura w Take Me

Zapraszamy do lektury wywiadu, który udzieliśmy czasopismu TAKE ME. Miesięcznik dostępny jest w EMPiKach i salonach prasowych. Dla zaostrzenia apetytu publikujemy jego fragment:

TAKE ME: Jak to jest z Okulturą? Zaczynaliście koło 1997 roku od prowadzenia strony internetowej poświęconej tzw. myśli transgresyjnej, czyli rozmaitym zjawiskom rzucającym wyzwanie kulturowemu status quo. Można było na niej przeczytać o kontrkulturze, okultyzmie, środkach zmieniających świadomość, radykalnej sztuce performance, muzyce industrialnej, modyfikacjach ciała… A wszystko to w czasach raczkującego Internetu w Polsce. Współtworzyliście zręby sieciowej społeczności osób zainteresowanych tym, co pomijane w tzw. kulturze dominującej. Ale wraz z rozwojem Internetu, staliście się bardziej namacalni. Założyliście własne wydawnictwo, publikujące książki w papierowej formie, które można dotknąć, powąchać, przeczytać. Skąd ten pomysł?

DARIUSZ MISIUNA: Z poczucia braku. W heroicznym okresie tworzenia się polskiej społeczności sieciowej sięgaliśmy po tematy, które w naturalny sposób nas inspirowały, a rzadko kiedy pojawiały się w obiegu medialnym. Przeważnie umieszczaliśmy na stronie Okultury przekłady tekstów czołowych anglojęzycznych przedstawicieli świata kontrkultury: Kathy Acker, Hakima Beya, Timothy’ego Leary, Terence’a McKenny, Genesisa P-Orridge’a. Wrzucałem do sieci też swoje eseje i artykuły, które pojawiały się w różnych pismach: od anarchistycznej Mać Pariadki, poprzez niezależno-muzyczną Antenę Krzyku, aż po wysokonakładowe magazyny Plastik i Wiedza Tajemna. Zazwyczaj były to teksty pionierskie. Lubiłem pisać o tematach wcześniej przemilczanych, traktowanych ze strachem lub pogardą, na przykład o ekstremalnych formach modyfikacji ciała, jak trepanacje czaszki, amputacje kończyn i skaryfikacje, substancjach psychodelicznych oraz hardcore’owym okultyzmie. Kilkanaście lat temu do rzadkości należały nawet artykuły o tatuażach, nie mówiąc już o tekstach na temat przezwyciężania swoich ograniczeń za pośrednictwem radykalnych ingerencji w ciało i umysł. Kiedy w magazynie muzycznym Plastik ukazał się cykl moich tekstów o modyfikacjach ciała, redakcję zasypały listy od rozjuszonych obywateli wypraszających sobie tego rodzaju „świństwa”. „Dziura w głowie, czyli szybka droga do oświecenia” – wielu osobom nie mieściło się w głowie, że można o czymś takim pisać.

TM: Obecnie to już norma. Na rynku prasy istnieje wiele magazynów poświęconych tatuażom i modyfikacjom ciała. Sieć roi się od takich stron. Telewizja emituje programy o tym na kanałach lifestyle’owych i przyrodniczych.

DM: To prawda. Kiedy w latach 90. jako tłumacz zachęcałem wydawców do publikowania przekładów dzieł Aleistera Crowleya, a redaktorom różnych czasopism podrzucałem artykuły na jego temat, w najlepszym razie widziałem na ich twarzach zdziwienie: Jak to, chcesz pisać o tym antychryście i sodomicie uprawiającym seks z kozami? Ludzi interesujących się niekonwencjonalnymi praktykami duchowymi można było policzyć na palcach rąk. W kraju chrześcijańskim, który ledwie co wyszedł z epoki komunizmu, każdy kto nie był ani komunistą ani chrześcijaninem, uchodził za satanistę lub freaka. Myślę, że również za sprawą moich tekstów, które trafiały na stronę Okultury, ta sytuacja uległa zmianie. Obecnie w sieci wszystko przejdzie. Młodzi ludzie nie posiadający tatuaży należą do mniejszości, Hyperreal – serwis poświęcony m.in. psychodelikom gromadzi tysiące użytkowników, a miłośników ezoteryki Aleistera Crowleya można znaleźć wśród urzędników, polityków i modelek.

TM: Skończyła się transgresja, zaczęła moda?

DM: W pewnym sensie tak. Ale nawet moda, jeśli chce być skuteczna kulturowo, musi zawierać w sobie potencjał transgresyjny, umiejętność stałego przezwyciężania samej siebie. Non stop nasze zmysły są bombardowane coraz mocniejszymi bodźcami noszącymi coraz gorętsze informacje. Trwa wojna o to, kto przykuje naszą uwagę. Znajdujemy się pod ostrzałem zaczepnych haseł. W wojnie tej współcześni producenci znaczeń, wydawcy, reklamodawcy, marketingowcy, internauci, dziennikarze posługują się strategią zaczerpniętą z zachodniej tradycji ezoterycznej. Wymyślają slogany rzucane w odbiorców niczym klątwy. Konstruują znaki magiczne, sigile, które stają się logami, znakami rozpoznawczymi danej firmy. Świat współczesny pełen jest demonów, pułapek zastawianych na nasze zmysły, tyle tylko że nie wymyśla się ich w wypełnionych dymem kadzideł świątyniach magicznych, ale w przeszklonych wieżowcach wielkich korporacji.

TM: Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na wydawanie książek?

DM: Można powiedzieć, że książki są swego rodzaju reliktem, ale zarazem w świecie coraz bardziej zwirtualizowanych informacji dostarczają nam czegoś namacalnego, czegoś, co nie ulatnia się w chwili przeczytania, ponieważ zawsze można do nich wrócić. Książki posiadają też tzw. wartość dodaną, są zarazem przekaźnikiem znaczeń, jak i przedmiotem zmysłowym. Można je poczuć i na chwilę się zatrzymać. Pod tym względem ich anachroniczność bywa rewolucyjna. Pozwala nam wyrwać się z zaklętego kręgu wirtualnych wcieleń. W 2001 roku przeniosłem Okulturę ze sfery wirtualnej w świat namacalnych książek, ponieważ zaczęła mnie drażnić dysproporcja między natłokiem informacji w sieci a ich jakością. Postanowiłem wydawać to, co najlepsze, z szeroko pojmowanej tematyki rozwijania świadomości ciała i umysłu oraz samostanowienia o swoim losie.

 TM: Skąd akurat takie zainteresowania?

DM: Właściwie zawsze interesowała mnie kwestia samoświadomości. Uczyłem się czytać na ilustrowanej książeczce Eryka Lipińskiego pod znamiennym tytułem Człowiek stwarza samego siebie i absurdalnych, surrealistycznych komiksach Baranowskiego. Bardzo wcześnie znalazłem się pod urokiem powieści Kafki, Huxleya i Dicka. Łączyło je przekonanie, że świat jest zupełnie inny, niż się nam wydaje. Jeśli więc chcemy się uwolnić z pęt niemożności, musimy przede wszystkim porzucić wszystko to, co uznajemy za oczywiste. „Kto nie oczekuje nieoczekiwanego, ten nie doczeka się tego”. Okultura wydaje książki, które koncentrują się na tych pytaniach: W jak dużej mierze należymy do siebie, a w jakiej części jesteśmy wytworami fantazji innych osób, robotami zaprogramowanymi przez społeczeństwo? Czy jestem panem moich zmysłów? Czy wszystko to tylko złudzenie? A nawet jeśli, to w jak dużej mierze mogę wpływać na bieg zdarzeń? Bycie panem własnego losu, jakkolwiek utopijne by się nie wydawało, to wspólny mianownik wydawanych przez nas książek. Niezależnie od tego, czy dotyczą one bardzo dziwacznych praktyk magicznych, reportaży socjologicznych, dzienników antropologicznych, psychodelików czy sztuki performance, każda z nich w pewnej mierze stawia przed czytelnikiem wyzwanie, by przyjrzał się swej egzystencji i stał się programistą swego życia.

Więcej w 5-tym numerze miesięcznika TAKE ME poświęconym Instynktowi.

Kategorie
Książki Książki Okultury Okultura Serwis

Nasza nowa książka: PSEUDONOMICON Phila Hine’a

Jest nam niezmiernie miło po raz pierwszy w naszym serwisie informacyjnym zaanonsować ukazanie się naszej nowej książki – Pseudonomiconu Phila Hine’a. To wiekopomne wydarzenie świętujemy spijając absynt w blasku macek wielkiej ośmiornicy, pamiętając o tym, że w każdej z nich odbija się jedna rzeczywistość, jedna z miliona…

Pseudonomicon czyli ostatnie dzieło Phila Hine’a, znanego naszym czytelnikom z niezwykle popularnej Magii chaosu, jest jedynym, znanym nam grimuarem magicznym, proponującym podejście kreatywne do mrocznych mitów. Hine’a nie zaspakajają dawne przypowieści i legendy o tytanach władających światem i Wielkich Starych Bóstwach. Wręcz przeciwnie, nawołuje nas do tego, byśmy odkrywali je na nowo, uwalniając w sobie moc twórczego szaleństwa. Co z tym zrobimy, zależy już tylko od nas.

Więcej o książce możecie przeczytać na następującej
stronie.

Uwaga! Książkę wydaliśmy w nakładzie limitowanym 900 egzemplarzy. Pierwszym 93 czytelnikom oferujemy cenę promocyjną.

Kategorie
Książki Okultura Recenzje Serwis Uncategorized

Recenzja: „Oneiron”

Rzadko się zdarza, abyśmy zachwycali się książkami publikowanymi przez innych polskich wydawców. I to w dodatku takich, którzy dotychczas zalewali polski rynek głównie new age’ową popeliną. Tak jednak jest w przypadku opublikowanego przez Wydawnictwo KOS albumu pt. Oneiron, prezentującego obrazy, zdjęcia i teksty związane z grupą śląskich artystów-ezoteryków, którym w czasach głębokiego PRLu (1967-1978) udało się stworzyć jedną z najciekawszych w XX wieku grup magicznych. Grupa ta w zadziwiający sposób posługiwała się obrazem, słowem i performancem do zaklinania otaczającej jej rzeczywistości.

Oneiron z początku tworzyli: Andrzej Urbanowicz, Henryk Waniek, Urszula Broll, Antoni Halor i Zygmunt Stuchlik. Jednak z czasem grupie udało się wytworzyć krąg uczniów i sympatyków, do których należały między innymi tak wybitne osobistości świata artystycznego i naukowego jak: Zdzisław Beksiński, Józef Szajna czy Stefan Morawski. W swojej praktyce twórcy Oneironu nawiązywali do długiej tradycji śląskich mistyków, czerpiąc inspiracje z alchemii, filozofii Orientu, surrealizmu i psychodelików.

Publikacja pięknego i bardzo treściwego tomu pt. Oneiron stanowi znakomitą okazję do zapoznania się z naszą rodzimą, niemal nieznaną tradycją okultystyczną, wyprzedzającą o kilkanaście lat pokrewny jej nurt na zachodzie, zwany „magią chaosu”. Przede wszystkim jednak dostarcza niezwykłej uczty artystycznej.

Chciałoby się powiedzieć: „Cudze chwalicie, swego nie znacie!”

Już w chwili obecnej można śmiało powiedzieć, że album Oneiron to jedna z najważniejszych tegorocznych publikacji. Zainteresowani nim czytelnicy mogą go kupić pod następującym linkiem.