Dzięki uprzejmości dr. Jerzego J. Kolarzowskiego, filozofa prawa i badacza religii, otrzymaliśmy recenzję książki Jacka Sieradzana, poświęconej czołowym postaciom renesansu sekt i kultów w XX wieku. Za recenzję dziękujemy! Niech przyczyni się do dyskusji na temat tej mało znanej sfery naszej kultury:

Dr Jacek Sieradzan opublikował zastanawiającą książkę, która stanowi drugą część jego trylogii. Na książkę składa się osiemnaście esejów podzielonych na dwie części. Cześć pierwsza obejmuje siedem esejów o religijnych, czy para-religijnych ekscentrykach. Są to w kolejności Georgij Gurdżijew, Aleister Crowley, Anton Szandor LaVey, Ośo Radżniś, Franklin Jones, Lee Lozowick, U. G. Krisznamurti. Na kartach książki ich biografie ożywają, naszkicowany jest ich dorobek artystyczno-literacki i poglądy, a nade wszystko wpływy jakimi w pewnych okresach cieszyli się w bliższym i dalszym otoczeniu. Autor stara się być obiektywny: przytacza opinie pochlebne i krytyczne o swoich tak różnorodnych bohaterach.
Powstaje pytanie czy każda z postaci omówionych w tej części książki oddziaływała w jakiś podobny sposób na zjawiska religijne XX wieku? W tym miejscu zaczynają mnożyć się wątpliwości. Gurdżijew, Ośo Radżniś, Szandor LaVey kładli ogromny nacisk na terapeutyczną stronę swoich działań. Autentyczny kościół, a rebour kościołów chrześcijańskich, stworzył tylko LaVey. Crowley był poetą i literatem działającym w obszarze anglosaskich i pozaanglosaskich ruchów wolnomularskich. U. G. Krisznamurti to samotny myśliciel, który stał się znany dzięki publikacjom, głównie książkom – wywiadom.
Autor usiłuje tropić podobieństwa biograficzne, których dopatruje się głównie w dzieciństwie opisywanych postaci. Natomiast o otoczeniu poszczególnych postaci wiemy stosunkowo mało. Wokół każdego z bohaterów, może z wyjątkiem U. G. Krisznamurtiego, skupiało się dość liczne grono admiratorów, zafascynowanych ich osobowościami. Niewiele da się powiedzieć na temat tego dlaczego takie, a nie inne osoby decydowały się związać swój los z jedną z omawianych postaci. Częściej dowiadujemy się o adwersarzach, postaciach które przez jakiś czas związały swoje życie z którymś z bohaterów by następnie zniknąć, rozstać się w sytuacjach jawnych, bądź skrywanych konfliktów.
Drugą część książki, wyróżnioną jako szaleńcy, stanowią opisy takich postaci i ich grup jak: Charles Manson, Rodzina LeBaron, Jeffrey Don Lungren, Jim Jones, Roch Theriault, Świątynia Miłości Hulona Mitchella Jr., David Koresh, Świątynia Słońca, Wrota Niebios, Najwyższa Prawda Śoko Asahary, Ruch na Rzecz Przywrócenia Dziesięciu Przykazań Bożych. Mamy zatem zbiór szkiców o fanatycznych mordercach, organizatorach zbiorowych samobójstw, ludziach, którzy swoje życie poświęcili na to, by działalnością na obrzeżach tego, co religijne, i pustki duchowej współczesnej cywilizacji pomnożyć czy nawet zwielokrotnić ludzkie nieszczęście. Paranoicy, postacie o sporym talencie hipnotyzerskim, znieczuleni moralnie sadyści, zabójcy, fanatycy, rzecznicy powszechnego zniszczenia zaludniają jedenaście szkiców i sto osiemdziesiąt sześć stron tego opracowania.
Czytając poszczególne eseje ma się wrażenie obcowania z literaturą, która wygląda jak kroniki kryminalne i zapis pochodzący od patosocjologów i psychiatrów. Coś sprawia, że ogólny wydźwięk książki jest niemiły, niepokoi, a nawet budzi sprzeciw. Kwestia pierwsza to tytuł Od kultu do zbrodni. Można odnieść wrażenie, że autor sugeruje, iż kulty prowadzą do zbrodni albo ze zbrodnią są związane. Wstęp zatytułowany „Religia a zbrodnia”, w którym autor przywołał np. samobójstwa dokonywane przez starowierców potwierdza jego intencje. Dla autora religia i zbrodnia to zjawiska współtowarzyszące. Ale jeżeli tak, to jaką rolę odgrywa w książce pierwsze siedem esejów o twórcach – ekscentrykach? „Anton Szandor LaVey – od pogromcy duchów do kapłana szatana” brzmi tytuł szkicu o twórcy diabelskiego kościoła w Kalifornii, który nikogo nie skrzywdził, a w określonym czasie odegrał nawet pozytywną rolę, np. jako terapeuta i autor tekstów socjologicznych. Inaczej mówiąc, warto zadać pytanie, czy ekscentrycy i szaleńcy, według podziału autora, powinni znaleźć się w jednej książce?
Ekscentrykiem może być bowiem każdy twórca: reżyser filmowy czy teatralny, aktor, piosenkarz, poeta, czy pracownik nauki. Postacie ekscentryczne mają skłonność do zajmowania się tematyką religijną, ale na ogół starają się to robić w ramach utartych ról zawodowych. Ci, którzy w rolach wykonywanych zawodów się nie odnaleźli, tworzyli grupy bliskich sobie niespokojnych, „głodnych” duchów, znaleźli się w książce J. Sieradzana.
Druga integralna część tytułu książki to: Ekscentryzm i szaleństwo w religiach XX wieku. Ten tytuł także nastręcza wiele pytań. Czy małe liczebnie ruchy parareligijne ekscentryków i nowe ruchy religijne szaleńców (zabójców i samobójców) wyczerpują zjawiska religijne minionego stulecia? Czy ekscentryzm i szaleństwo występowały tylko w omówionych zjawiskach i grupach? Czy ruchy totalitarne dwudziestego stulecia nie wykorzystywały parareligijnych form oddziaływania na świadomość tłumów? W jakim stopniu działalność tradycyjnych kościołów była przestrzenią, w ramach której skupiały się zjawiska ekscentryczne, tworząc olbrzymie pole do nadużyć ze strony mocno zaburzonych jednostek?
Pytania można by mnożyć i dobrze, że religioznawcza antologia je prowokuje. Zebranie bulwersujących historii, ich opracowanie, skłaniające do stawiania wielu pytań, jest niewątpliwym dorobkiem autora.
Niezwykle charakterystycznym zjawiskiem jest fakt, że większość postaci opisanych w książce działała na terenie Stanów Zjednoczonych. Tygiel kulturowy, którym niewątpliwie stało się społeczeństwo amerykańskie w XX wieku sprzyjał i pewnie nadal będzie sprzyjać poszukiwaniom głębszego wymiaru życia. Tendencja ta będzie wystawiać licznych Amerykanów na przeróżne niebezpieczeństwa.
Z perspektywy książki Jacka Sieradzana, choć nie wiem, czy zgodnie z jego zamysłem, rzeczywistość XX stulecia zostaje uzupełniona o obraz społeczeństw, w którym treści religijne odgrywają niezmiernie istotną rolę. Mówiąc nieco metaforycznie: tkanka społeczna przypomina cienką skorupkę ziemi pod którą mają miejsce silne i niebezpieczne zjawiska geotermiczne. Są to zjawiska na pograniczu duchowości, narcyzmu, nowych ruchów religijnych i poszukiwań w ramach tych obszarów dokonywane przez ludzi o trudnych charakterach a często też o wypaczonych osobowościach.
Przywódcy duchowi, artyści i terapeuci operują w sferze mitów, na którą składają się również treści dowolnie „wyjmowane” z wielkich tradycji religijnych, towarzyszących ludzkości od tysiącleci. W sferze mitów, w ich przekształcaniu i dostosowywaniu na potrzeby grup i ich przywódców bardzo trudno jest wytyczać i przestrzegać granice między tym, co bezpieczne a niebezpieczne, pomiędzy siłami rozwoju a siłami destrukcji, między społeczną normą a patologią. I jest to najsmutniejsze przesłanie, jakie wyłania się z tej erudycyjnej publikacji o dziwnych, a także o niebezpiecznych kultach ubiegłego stulecia.
[Jacek Sieradzan, Od kultu do zbrodni. Ekscentryzm i szaleństwo w religiach XX wieku. Katowice, KOS, 2006, s. 471]
Jerzy J. Kolarzowski